Jezioro Bohinj w Słowenii – rozczarowanie

Nie chcę wyjść na marudę i osobę, która zadowoli się tylko najznakomitszymi miejscami, jednak jezioro Bohinj naprawdę kiepsko wspominam. Jeśli jesteście ciekawi dlaczego, zapraszam do przeczytania!

Ogłoszenie nr 1: tylko przez połowę artykułu zrzędzę i biadolę, potem będzie fajnie!

Ogłoszenie nr 2: bardzo dziękuję za wszystkie komentarze broniące tego miejsca. Ten wpis jest moją refleksją dotyczącą mojego pobytu nad jeziorem. Nic nie poradzę na to, że odebrałam je tak, jak opisuję poniżej. Pozdrawiam wszystkich uszczypliwych komentatorów, którzy personalnie mnie atakują. Ja Was nie krytykuję i proszę o dyskusję na poziomie!

 

Jezioro Bohinj

Może miałam zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do tego miejsca…

Wjeżdżając do Ribčev Laz, bo tak nazywa się miejscowość, nad którą położone jest jezioro Bohinj, już czułam, że nie jest to miejsce dla mnie. Potem było już tylko gorzej. Auta tworzące prawie korki, a przynajmniej zatory na uliczkach, człowiek na człowieku… szok i niedowierzanie!

Słowenia do tego czasu kojarzyła mi się z bezludną, zieloną krainą. Chyba wszyscy po prostu zjechali się nad to jezioro!

Byliśmy jeszcze przed odwiedzeniem Bledu i mina mi naprawdę zrzedła… Wiedziałam, że Bled jest mocno turystycznym miejscem, a Bohinj miał być bardziej dziki, mniej zadeptany przez urlopowiczów.

Na samych zdjęciach jezioro wygląda pięknie: zniewalające kolory, czysta woda, w której dopatrzymy się rybek. A nad wielką taflą wody góruje masyw Triglav.

 

Słoweńska brojlernia

Zatrzymaliśmy się na płatnym parkingu, nie było w okolicy darmowego. Chcąc dojść do jeziora musieliśmy przedostać się przez ogromny camping, na którym pełno było wozów, camperów i namiotów. Naprawdę: jakbym musiała tu przyjechać na wakacje, to chyba tylko za karę…

Siedząc już nad wodą słyszymy wrzaski dzieci. Nie… tego już za wiele :-)

 

Oczekiwania vs rzeczywistość

Przejdźmy się nad ten znany mostek. I dojdźmy do tego znanego drzewa. Przed wyjazdem do Słowenii, szukałam ciekawych miejsc, bardzo chciałam zobaczyć tzw. bohinj tree – zobaczcie w Google. Trochę inaczej wyglądało w rzeczywistości:

Kościół spoko, ale co z tego, skoro tuż obok znajduje się bardzo uczęszczana droga, którą jeździ sporo aut i głośnych motocyklów? (za każdym razem, gdy przejeżdżał tam skuter, podskakiwałam ze stresu)

 

Bohinjska Bistrica

Najfajniejszym momentem okolicy jeziora Bohinj była miejscowość Bohinjska Bistrica. Nawet nie wiem dlaczego tam podjechaliśmy, ale w końcu mogłam zaznać chwili spokoju.

Słowenia, Bohinjska Bistrica, ul. Zoisova

Słowenia, Bohinjska Bistrica, ul. Zoisova

A jak już wracaliśmy do noclegowni*, napatoczyła nam się jedna z piękniejszych mieścin, jakie widzieliśmy w Słowenii:

 

Spodnja Sorica

Oczy wyszły mi z orbit. Zdjęcia nie oddadzą tego, jak pięknie tam było. TAKA PRZESTRZEŃ!! Była wręcz nieludzka, wszechogarniająca zieleń, góry, dolina. Ach…

Słowenia, Spodnja Sorica
Słowenia, Spodnja Sorica
Słowenia, Spodnja Sorica

 

* jeśli macie zamiar nocować w okolicach Triglavskiego Parku Narodowego, to gorąco polecam Apartments Čumar. Pozostawię Was z opinią, jaką wystawiłam Andreji i jej mężowi na bookingu:

Wszystko totalnie genialne! Andreja ugościła nas niesamowicie. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam. Nalewka i ciasteczka na przywitanie :D w międzyczasie jabłkowy strudel. Na koniec jako suwenir – mała naleweczka. Ale to nic. Cały apartament był perfekcyjnie czysty, przytulny, zadbany do najmniejszego szczegółu, nigdy z czymś takim się nie spotkałam :) Z okna widok na góry, zieleń – po prostu sielskość. Rano budziły nas odgłosy krów – muczenie i/lub dzwoneczki. Lokalizacja dla osób, które chcą odpocząć i pobłąkać się po zielonych terenach. Uwaga dla podróżujących: lepiej dojechać drogą od wschodu (od strony Železnik). Nas nawigacja Google poprowadziła od zachodu (jechaliśmy od Tolmina) przez kamienistą dróżkę, nie było to sympatyczne… nie wiem jak tą drogą podróżują auta zimą. Gdyby nie ten dojazd do miejsca, to same pozytywne wspomnienia :)

gospodarstwo:

widok z naszego okna:

 

 


Na początku ponarzekałam, ale koniec końców nie wyszłam chyba na okropnego malkontenta?





Zachęcam Cię do pobrania mojego mini-przewodnika po Pradze, w którym znajdziesz ponad 20 opracowań najciekawszych miejsc w czeskiej stolicy ☺️
Wystarczy, że zapiszesz się na mój newsletter, a mini-przewodnik otrzymasz za darmo. Kliknij w poniższą grafikę:

Dominika Rau-Walczak test test

Z wykształcenia jestem architektką, a zawodowo spełniam się przy renowacji zabytków. Prywatnie - kocham Pragę, starą architekturę oraz święty spokój. Zapraszam Cię do mojego świata! ☺️

29 comments
  1. O ile Bled jest beznadziejne i przereklamowane, tak Bohinj polecam każdemu, camping przy wodzie jest świetny, to prawda że głośny ale on jest ogromny, w Polsce nie spotkałam takiego. W ogóle na kempingach szczególnie tych większych próżno szukać ciszy :D trzeba lubić taki styl podróżowania.

  2. A wg mnie fajnie, że to piszesz.Ja w tamtym roku bylam nad j.Bled i też mnie rozczarowało …duzo ludzi ciagle policja ze nie mozna sie kapac tylko w wyznaczonym oczywiscie platnym miejscu drogo i parkingi tez wszedzie platne.

  3. I see you don’t monetize architrav.pl, don’t waste your traffic, you can earn extra bucks every month with
    new monetization method. This is the best adsense alternative for any
    type of website (they approve all sites), for more details simply search in gooogle: murgrabia’s tools

  4. Dużo pychy i wyższości w tym wpisie. Ale, jak piszesz, Twoje miejsce. Słabą sobie jednak tym miejscem wystawiasz laurkę. Trzy samochody za Tobą mógłby jechać ktoś też prowadzący bloga i narzekający na Ciebie, że robisz korek swoim autem.

    1. Ależ oczywiście, nie napisałam nigdzie, że nie robiłam korka swoim autem! Ten wpis to moja refleksja na temat tego miejsca, nie naskakuję na nikogo personalnie i proszę o to samo. Ktoś ma inne zdanie. Ktoś inaczej przeżył dane miejsce. I tyle.
      Poza tym nie wiem czy przeczytałaś ten wpis do końca? W drugiej jego części znowu zachwycam się Słowenią. Znowu – ponieważ wszystkie inne moje wpisy dot. Słowenii to same zachwyty.
      Pozdrawiam serdecznie! I następnym razem (jeśli w ogóle będzie) – proszę o mniej uszczypliwości.

  5. Tytuł artykułu: Jezioro Bohinj – wielkie rozczarowanie. Od razu negatywna emocja. Chociaż byś potem wychwalała pod niebiosa, nie ma znaczenia. Krzyczące dzieci? I to ten koszmar??? To rozczarowanie? Następnym razem zwracaj uwagę na miejsca, które zabraniają wstępu rodzinom z dziećmi, psami i wszelkiego podobnego „badziewia”. Żebyś się tak nie denerwowała na bawiące się w pobliżu „bachory”.
    Dla mnie w związku z tymi uwagami, wpis zdecydowanie na NIE.
    Magda
    PS. Jesteś matką, masz dzieci???

    1. Cześć Magda! Tak, od razu negatywna emocja, ponieważ przyjeżdżając w to miejsce faktycznie doznałam dużego rozczarowania. Wychwalanie pod niebiosa tyczyło się innych miejsc w Słowenii, która w ogromnej mierze jest przepiękna. Nie mam dzieci – przypiszesz mi teraz łatkę? Mam prawo nie lubić krzyczących dzieci. Mogę o to samo zapytać: jesteś matką, masz dzieci??? W tym układzie lubisz krzyczące „bachory”!
      Jak dobrze, że MÓJ blog jest MOIM miejscem i mogę wyrazić swoją opinię.
      Pozdrawiam ;-)

  6. Wypowiadasz się jak stara zdewociała baba weź pod uwagę że to ty jesteś tam gościem i nikt nie będzie się pod Ciebie dostosowywal nazekac każdy może byłem na początku września i w bledzie i bohniju i w kranjskiej górze nigdzie nie spotkałem tlumow parawanow czy tym podobnych pseudo turystów nie oszukujmy się jeśli chodzi o kulturę turysty to my Polacy jesteśmy europejskimi wiesniakami a uważam że słowencom kultury jeśli chodzi o turystykę i spędzanie urlopu nie brakuje.

    1. Dokładnie Panie Adrianie. Tutaj toczą się ciekawe dyskusje, przed opublikowaniem komentarza i kierowaniem do mnie takich inwektyw, można było rzucić okiem na poniższe rozmowy i zobaczyć jakie są moje spostrzeżenia.
      Słoweńcy tutaj nie byli problemem, nie chciałam tego publicznie mówić, ale najwięcej hałasu robili… Polacy ;-)
      Myślę, że główne atrakcje w Słowenii oblegane są przez obcokrajowców, a nie tubylców. Słoweńcy są cudowni, przesympatyczni i, jak żaden inny naród, świetnie władają j. angielskim.
      Pozdrawiam serdecznie!

    2. Hejo… gratuluję możliwości spędzania urlopu we wrześniu, nie wszyscy są takimi szczęśliwcami (mam 2 dzieci w wieku szkolnym). Ruch turystyczny maleje wtedy o 70%, nie mówiąc o cenach kwater. Nie trzeba jednak od razu tak krytykować. Nad Bałtykiem np. parawanom wcale się nie dziwię. Mówię to z perspektywy lat 80-tych, wtedy jako dziecko byłem kilka razy nad naszym morzem i z tego co pamiętam, mama zawsze rozkładała parawan. Po prostu morze miało ok. 15’C i wiało od niego zimnem nawet podczas słonecznej pogody. Nie wiem jak jest teraz, nie jeżdżę tam ale podobno klimat się ociepla ;)
      W każdym narodzie znajdziesz wieśniaków i światowców. Gdybyś chciał spotkać mnóstwo turystycznych wieśniaków to proponuję np. zdobycie Zugspitze (najwyższy szczyt Niemiec). Wyczyny naszych „kasprowych” to jest pikuś. Tam 3 kolejki linowe w ciągu godziny są w stanie wywieźć kilkaset ludzi. Do właściwego szczytu, oddalonego nieco od platform widokowych, prowadzi mocno eksponowana ścieżka z drabinką i ubezpieczeniami. Nie jest łatwo nawet przy sprzyjającej pogodzie ale chęć zrobienia fotki przy pięknym krzyżu zaciemnia wyobraźnię. Stoją tacy w ponadgodzinnej kolejce, niektórzy widać, że dzień wcześniej kupili specjalnie na tę okazję nówki bielutkie „newbalance” a potem… panika i zatory. Szkoda tylko, że w tej samej kolejce muszą stać zarówno ci, którzy przyszli pieszo (minimum 6h z którejś z okolicznych dolin) jak i wyjeżdżający za ok. 60EU.
      Słoweńcom rzeczywiście nie brakuje kultury turystycznej ale to mały naród (ok. 2mln) i w zasadzie od niedawna mający własne państwo. Są dumni, że przetrwali kilkanaście wieków pod różnymi płaszczami (Wenecjanie, Frankowie, Habsburgowie, komuniści) i teraz korzystają z wolności. Do tego doszedł jeszcze boom turystyczny… czyli jest super jak ludzie zostawią u nich kilka groszy. Ale też kombinują np. z winietkami. Kilka lat temu można było kupić tylko winietkę miesięczną za 30 EU. Po protestach obecnie można też 7-dniową za 15 EU a i tak to jest najdroższa winieta krótkoterminowa w Europie. Jest to jednak policzone na kieszeń zachodniego turysty, przeważnie jadącego tranzytem do Chorwacji. A tak na marginesie, Słowenia to chyba jedyny, poza Danią, kraj w Europie, który gdyby zamknąć granice, zlikwidować eksport-import to jest w stanie się sam wyżywić z tego co naturalnie posiada.

  7. Dla mnie to zabrzmiało jak marudzenie, że na plażach nad polskim morzem tylko parawany, pełno ludzi, itp…
    Wystarczy odejść kilkaset metrów od głównego wejścia i nagle plaża bardziej dostępna i przyjazna…
    To samo jest nad jeziorem Bohinj (bo Bled rzeczywiście jakiś taki mikołajkowo-zakopiański :), chociaż widoki zacne!).
    Turystów sporo mniej, a tłok tylko przy głównej plaży od strony Starej Fuziny czy też od Ribcev Laz’u. Proponuję podjechać do Ukanc, gdzie widoki równie piękne, a ludzi sporo mniej (poza podejściem pod wodospad Savica), a namiastka plaży wręcz urzeka bajkowymi widokami. Poza tym najlepiej zwiedzać okolicę rowerami lub z wody (łódka, kajak…) – wtedy na pewno nie będzie negatywnych opinii :)
    Generalnie Słowenia poraża urodą, okolice Bled-Bohinj, Logarska Dolina zjawiskowe, wybrzeże to tylko Piran (tu akurat są tłumy, ale gdzie im tam do tłumów weneckich czy dubrownikowych). Nieduże odległości (z morza do gór/jezior) autostrady, bliskość Włoch, Austrii i chorwackiej Istrii daje możliwość zobaczenia różnych kultur podczas zwiedzania okolic. No i Słoweńcy, czysty naród, znają języki (młodsi lepiej).

    1. Cześć Jędrzej. Oczywiście, zgadzam się z Tobą. Wystarczy odejść kilkaset metrów od głównego miejsca. I tak też zrobiłam. Podjechaliśmy kilka kilometrów od jeziora Bohinj i znalazłam się w cudownej mieścince, gdzie faktycznie było cicho i spokojnie.
      Szczerze Ci powiem, że nie spodziewałam się przy tym wpisie takiego „zaangażowania społecznego”, ale może wynika to z faktu, że piszę o czymś w złym świetle. Bardzo możliwe, że pechowo trafiłam. A może po prostu mam alergię na tłumy ludzi. Przy jeziorze nie dało rady „odejść kilka kroków”. Siedziałam sobie nad wodą – niby było pusto, ale ludzie z campingu, który leżał bezpośrednio nad jeziorem, byli tacy głośni, że słychać było wszystko. Dźwięk w takiej przestrzeni doskonale się niesie.
      Słowenia jest cudowna! Uwielbiam ją za naturę, soczystą zieleń, odludne miejsca i przesympatycznych ludzi. Mimo tego jednego trochę negatywnego artykułu, to każdemu poleciłabym odwiedzić to miejsce. Można się zakochać.

      1. Wydaje mi się, że miałaś wyjątkowego pecha do dzikich tłumów z wrzeszczącymi dziećmi. :) Ale zgadzamy się w jednym: Słowenia jest cudowna!

        1. Bardzo możliwe… nie dość, że środek wakacji, to jeszcze piękna pogoda. Nic dziwnego, że tyle ludzi zjechało się w tak piękne miejsce! Pozdrawiam serdecznie :)

  8. Dominika – i dwa dni później mimo braku idealnie niebieskiego nieba :D pojechaliśmy znowu nad jezioro Bled (tutaj sporo tłumów) i Bohinjsko jezero. Po drodze sporo samochodów, więc oczekiwałem tłumów, a tymczasem – całkiem luźno, można było zaparkować na wprost kamiennego mostku. Jedyne mini korki, które się tworzyły były spowodowane remontem drogi i ruchem wahadłowym.
    Natomiast faktycznie jedyne sensowne zdjęcia jeziora i masywu górskiego można było zrobić z tego rejonu, oraz przy parkingu plus minus w połowie drogi nad wodospad Savica. Na pozostałych odcinkach albo brak dostępu do jeziora, albo brak możliwości zatrzymania się.

    1. Czyli akurat nawet Ci się fartnęło. A może ja miałam strasznego pecha. Bo sądząc po komentarzach i lekkich wzburzeniach co poniektórych – w okolicy jeziora nie ma tak dużo ludzi…
      A no właśnie, czyli w innych miejscach ciężko w ogóle się zatrzymać, a co dopiero w spokoju popatrzeć czy cyknąć fotkę.

  9. Hejo, wtrącę swoje 3 grosze… W lecie 2017 r. Słowenia odnotowała największy najazd turystów w historii. Sami Słoweńcy byli mocno zdziwieni ale przecież sami się mocno reklamowali w Europie, że mają otwarte nowe ścieżki rowerowe, nowe ferraty w górach, jaskinie itp. No i Europa do nich zawitała. Co do dróg „makadamskich” czyli kamienistych to jest to u nich normalne. U nas takie drogi uchodzą za polne a w Słowenii są one numerowane i naniesione na mapach (np. droga nr 907 Mojstrana-Krnica). Dla kogoś kto pierwszy raz wizytuje ten kraj to może wydawać się dziwne.
    To prawda, jeszcze całkiem niedawno było luźno (może z wyjątkiem Bledu) ale w tej chwili zbyt dużo ludzi szuka luźniejszych miejsc no i znajduje je wraz z innymi ;)

    1. Cześć Jarek, dzięki za komentarz! Masz rację, Słowenia mocno się reklamowała i nadal reklamuje. Nic więc dziwnego, że tak dużo turystów zaczyna ją odwiedzać :-) Mnie zaskoczyły te kamieniste drogi, nie powiem: nie raz stresowałam się jadąc nad przepaścią, gdzie droga często nie miała barierek, a jedynie drewniane patyczki połączone sznureczkiem. Zgroza! :D
      Wiesz, że ja w Bledzie spotkałam mniej ludzi niż przy jeziorze Bohinj? Może jakoś pechowo trafiłam…

      1. Hejo… 2 tygodnie temu wróciłem z urlopu (1 tydzień Słowenia, 1 Chorwacja) i mogę się podzielić spostrzeżeniami. Europa, a raczej UE wpycha się szerokim korytarzem do tych krajów (żeby była jasność, nie jestem żadnym „anty-euro”, wręcz przeciwnie ale chcę tyko zwrócić uwagę na tzw. „koszty uboczne”).
        Tak jak już pisałem, w Słowenii, i nie tylko, jest coraz ciaśniej w sezonie turystycznym. Co za tym idzie? Wzrastają koszty zakwaterowania i pobytu. Np. w zeszłym roku na początku sierpnia będąc przejazdem zatrzymałem się na kilka godzin nad jeziorem Bohińskim. Oczywiście na parkingu bo nie wolno na poboczach (jest znak zakazu obowiązujący na odcinku kilku kilometrów i odpowiednie służby naklejają piękne różowe karteczki w woreczkach za takie parkowanie). Cena za godzinę wynosiła 0.80 EU/h. W tym roku, na tym samym parkingu, cena w lipcu i sierpniu 2.50 EU/h. Oczywiście były parkingi, które oferowały np. tylko 10 EU niezależnie od czasu postoju ale max. 1 dzień i wszystkie nie narzekały na brak frekwencji a byłem w środku tygodnia. Nad jeziorem było sporo ludzi, chociaż to była połowa lipca a największy ruch turystyczny panuje w sierpniu.
        Mnie w Słowenii bardziej interesują góry więc mieszkałem w Ratece, tj. niedaleko Planicy (2km od kompleksu sportowego ze skoczniami). Całkiem spokojna wieś niedaleko Kanjskiej Gory. Nie za drogo ale droższe kwatery niż na południe od jezior Bohinj i Bled. Jednak bliskość gór, które mnie interesowały zrekompensowała koszty (np. na darmowy parking pod Triglavem (skąd tylko 6 h na szczyt)- 40 min., na darmowy parking pod Mangart – 40 min., na darmowy parking pod Jof di Montasio (we Włoczech) – 50 min. ) Jedynie w Planicy, skąd wychodziłem na Jalovec, gdzie jeszcze 2 lata temu parking był darmowy obecnie trzeba zapłacić 2.5 EU za dobę. Unia pomogła zrobić piękną drogę no to trzeba to teraz ściągnąć, a wiadomo z kogo… W Planicy czeka kolejna niespodzianka, można zjechać tyrolką z mamuciej skoczni. Start nad rozbiegiem, koniec tam gdzie stoją kibice. Jeszcze w czerwcu kosztowało to 25 EU. Córka nazbierała tyle, ale okazało się, że obecnie to „tylko” 40 EU kosztuje a kolejka była na 2h oczekiwania. Czyli co? Społeczeństwo się bogaci ;) Jeszcze Lepiej zrobili w Bohinju na drodze na parking Blato przed Doliną Triglavskich Jezior. To jest hit tego roku; na początku drogi Stara Fuzina – Blato postawili szlaban i automat, pobiera się karteczkę przy wjeździe a przy wyjeździe kasują 10 EU za używanie tej drogi. Nie jest jednak tak różowo. 10 EU to jest opłata dobowa czyli jadąc tam, zostawiając auto na parkingu Blato (oczywiście niestrzeżonym), chodząc np. 4 dni po górach z noclegami w schroniskach, przy wyjeździe płacimy 40 lub 50 EU a drogę pokonujemy tylko 1 raz (góra-dół). Niestety, lepiej już nie będzie ;) Słowenia, Chorwacja uchodzą za kraje bezpieczne dla turystyki a za bezpieczeństwo trzeba płacić, hihihi…
        Nie lepiej jest w HR, np. w ubiegłym roku całodzienny bilet wstępu do Parku Narodowego Krka kosztował 110 KN (100KN=60PLN) a w tym roku 200KN, Plitwickie Jeziora odpowiednio 180KN, obecnie 250KN (ceny obowiązujące w tzw. sezonie). Będąc w tym roku w HR rozmawiając z gospodarzem, do którego od 14 lat jeżdżę poruszyłem ten temat. Zupełnie przypadkowo w tym samym czasie w telewizji HRT1 leciała audycja na ten temat. W studio obaj dyrektorzy parków i pytania reporterów, czy nie przesadzili z cenami. Jakie były ich odpowiedzi? Znam język chorwacki i usłyszałem takie tłumaczenia: w ostatnim czasie dużo zainwestowaliśmy w infrastrukturę parków, poprawiliśmy stare kładki, niektóre zbudowaliśmy nowe, wybudowaliśmy nowe obiekty, parkingi, oczywiście wszystko przy udziale środków unijnych, które tylko teoretycznie są bezzwrotne. Jeżeli jednak dziennikarze uważają, że ceny są za wysokie to proszę zobaczyć jaka jest frekwencja turystów (rzeczywiście, tłumy i jeszcze raz tłumy). Mój gospodarz, a jest to człowiek 90-letni, który dużo w życiu przeszedł, stwierdził, co jest oczywiste, że nikt nikomu za darmo nic nie da. Trzeba to tylko jakoś podać, żeby sprawiało wrażenie że unijne = bezzwrotne.
        To tyle… Wnioski? Społeczeństwa się bogacą, będzie coraz więcej turystów w bezpiecznych krajach a efekty będą takie, że chcąc mieć spokojny wypoczynek w miejscu z dala od zgiełku trzeba będzie więcej zapłacić niż za hi-standardy z basenami, wodotryskami, zjeżdżalniami itp. Pozdrawiam…

        1. Dziękuję Jarku za tak obszerny komentarz! Nie mam takiego porównania jak Ty – w Słowenii jak i w Chorwacji byłam tylko raz. W Chorwacji w 2009, w Słowenii w 2016. Oba te kraje były dla mnie dość drogie. W sumie byłam zaskoczona, myślałam, że to nie ta zachodnia UE, więc nie będzie tak źle. Mówisz, że w Chorwacji dość niedawno podwyższyli ceny, dla mnie już w 2009 było dość drogo :D
          Byłam w szoku jak czytałam o cenach – nie wiedziałam, że aż tak poszły w górę. I faktycznie hitem jest opłata za kilkukilometrowy odcinek drogi, który pokonuje się 2 razy, a trzeba płacić za doby. Eh. Ale widać, wniosek z tego taki, że jak można – to będzie się doić, bo dlaczego by nie?
          Za niedługo hi-standardy z basenami i wodotryskami będą bardziej puste niż te „nieskażone” tereny w Słowenii / Chorwacji / Czarnogórze :D

  10. Spodnja Sorica – tez mi wyszly oczy z orbit, co za piekne miejsce. Troche (niestety:P) kojarzy mi sie z Bawaria :D A co do jeziora, to na zdjeciach zjawiskowo wyglada! Szkoda tylko, ze Ci Slowacy to tacy halasliwi urlopowicze! :D

    1. Słoweńcy! :D
      To prawda, na zdjęciach wygląda zniewalająco. Jeszcze mam taką tendencję, że próbuję uchwycić miejsce z jak najlepszej strony. I nie mam żadnego, gdzie jest pokazany ten tłum ludzi i kroki na ulicach. Bez sensu, muszę zacząć robić zdjęcia… wszystkiemu! :D

    2. Czy na zdjęciach „widać”, że to Słowacy, hałaśliwi oraz urlopowicze?
      Trzykrotnie zwiedzając SŁOWENIĘ, ani razu nie dane mi było natrafić na tłumy, korki samochodowe, hałaśliwych turystów, a zwłaszcza lokalsów (w tym kraju jest prawie dwa miliony mieszkańców. Jedynie!). Ale tego wszystkiego można „zasmakować” na półwyspie helskim, w Zakopanem i w drodze do tych miejsc :-)

      1. Cześć Wojtek, myślę, że Dianie chodziło o Słoweńców, a nie o Słowaków.
        Jeśli natomiast chodzi o moje odczucia, to faktycznie: Słowenia to natura + mało ludzi. Tutaj jednak, przy jeziorze Bohinj bardzo mnie zaskoczyła ilość turytów. Przy samym jeziorze obozowisko – od którego było bardzo głośno. Leżeliśmy na „plaży” dość daleko i słyszeliśmy wrzaski dzieci i dorosłych. Może akurat tak pechowo trafiłam. No i to na pewno nie byli Słoweńcy. To byli turyści z innych krajów, m.in. słyszałam j. polski.
        I może trochę marudzę, bo w porównaniu do tłoku w Zakopanem czy na Helu, to oczywiście ludzi było mało. Jednak tak, jak napisałam: „przywykłam”, że w Słowenii jest cisza, spokój i mało ludzi. Tutaj, przy jeziorze Bohinj rozczarowałam się po prostu. Było nie tak, jak sobie wyobrażałam, że będzie.

      1. Ale to jezioro ma jednak dłuższą linie brzegową. I dałoby się znaleźć miejsce, gdzie można porobić zdjęcia jeziora i gór bez ludzi? :)
        P S. Zawsze może być gorzej. Wczoraj chmury i kiepskie światło do fotografowania w Bled. I ogromna nawałnica przy wejściu do wąwozu Vintgar (prawie 1.5h czekania w pobliskiej restauracji aż przestanie padać, po czym powrót przez „pół Słowenii” częściowo w deszczu.
        Więc wolałbym słońce i tłumy :)

        1. Jestem w szoku, bo w Bledzie właśnie nie przytłoczyła mnie liczba turystów (a może myślałam, że będzie masakra i pozytywnie się zaskoczyłam). Coś mamy 'pecha’ z wąwozami, nas złapała ulewa w wąwozie Tolmin. Matko, poczułam się wtedy taka mała i bezbronna… a przy samym jeziorze Bohinj oczywiście pewnie dałoby radę znaleźć miejsce, gdzie nie ma ludzi, ale nie mieliśmy tyle czasu. Trzeba by pewnie iść tam pod góry :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *