Most na Soči, wąwóz Tolmin i moja walka z żywiołem

Witajcie :-)

Dziś zabieram Was do Słowenii, takiej… prawdziwej. Zielonej, górzystej, soczystej, trochę chimerycznej.

Gdy opuściliśmy słoweńskie wybrzeże, skierowaliśmy się w stronę Triglavskiego Parku Narodowego. To tam znajduje się jezioro Bohinj i Bled – czyli chyba dwa najbardziej znane słoweńskie miejsca.

But first things first.

 

Most na Soči

Z tej miejscowości zapamiętałam dwa punkty.

Jednym z nich był ogromny most kolejowy. Okazało się, że jest to dość popularne miejsce smażingu wśród Słoweńców. Pod mostem zaparkowanych było dużo aut.

Teraz patrząc na mapę, dowiaduję się, że most znajduje się de facto w innej miejscowości: Bača pri Modreju (ale oddalonej tylko 2 km). Dokładna jego lokalizacja tutaj.

No dobrze. Ale drugie miejsce to już na pewno Most na Soči.

Dziw mnie bierze, że to jezioro jest… sztuczne. Dobrze, że góry nie zostały też wklejone ;D

Jeśli pojedziecie do tego miasteczka, na pewno nie przegapicie tego miejsca, ponieważ znajduje się w centrum.

 

O zgrozo

No dobra. Ale to jeszcze nie wszystko. Tego samego dnia jechaliśmy do wąwozu Tolmin. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że jak pajace, założyliśmy, że Google jest nieomylne i dowiezie nas bez problemu na miejsce.

Nie będę Was wtajemniczać w nasz tok rozumowania… ale wyznaczyliśmy trasę na „Parc National Des Gorges De Tolmin” A powinniśmy na „Tolmin Gorge” … okazało się, że ta pierwsza lokalizacja to był chyba środek tego wąwozu.

Szkoda gadać. Zaczęliśmy jechać krętą drogą (zaznaczonym pięknym różowym kolorem). Powiedzmy, że wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że dróżka miała jakieś 3 metry szerokości. Z jednej strony była przepaść zaznaczona jedynie patyczkami i sznurkiem. Nie muszę mówić, że ta droga była dwukierunkowa??

To miał być wypoczynkowy wyjazd. ALE NIE BYŁ. 

Jechaliśmy tak z pół godziny. Zatrzymaliśmy w pewnym momencie jakiegoś Słoweńca jadącego z naprzeciwka. Dowiedzieliśmy się, że ta droga prowadzi do zamkniętego miasteczka. Że wracać będziemy tą samą drogą. Ale, że tam na końcu (świata??) jest podobno piękna gospoda z przepysznym domowym (kozim?) serem.

Dobra. Jedziemy… skoro i tak jesteśmy za połową drogi.

Miarka się przebrała, gdy droga zrobiła się stroma, kamienista i jeszcze węższa. Dojechaliśmy tutaj:

Zawracanie w takim miejscu autem nie należy do najprzyjemniejszych. Kilkukrotnie umarłam tam ze strachu ;-) No co, jestem wrażliwa.

Wróciliśmy do punktu 0. Mijając po drodze krowy. Oczywiście, że musiałam im zrobić zdjęcie.

I dotarliśmy w końcu do tego wąwozu. Przygód nie koniec.

 

Wąwóz Tolmin

Wchodząc do wąwozu zaczęło wiać. I złapała nas mega ulewa. I burza. Spadła na mnie dość spora gałąź. I przemokliśmy do suchej nitki.

To było dziwne uczucie… bo wiecie, ja jestem cywilizowany człowiek. Nie dla mnie wspinanie się po skałach, spanie na dziko czy jedzenie ryżu smażonego na rozgrzanym kamieniu. Lubię takie, jakby to powiedzieć, bezpieczne zwiedzanie. Wchodząc do miejsca, gdzie się płaci, miałam takie przeświadczenie, że „jestem chroniona”. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. Nieważne!

Podróże kształcą. Teraz już wiem, że tam, gdzie natura, tam człowiek jest totalnie bezbronny.

Po deszczu i burzy wszystko zaczęło parować. To było ciekawe doświadczenie.

Patrzcie jak pięknie:

Wyszło w pewnym momencie nawet słońce i było jeszcze wspanialej:

A to ja, po przeżyciach. Gdy było mi już wszystko jedno :D

Chwila spokoju. I jak wychodziliśmy z wąwozu, to nadciągnęły kolejne burzowe chmury. Dobrze, że tym razem zdążyliśmy wsiąść do auta zanim lunął deszcz.

 


Taka jest Słowenia właśnie. Tak ją zapamiętałam.

NATURA. Przy której człowiek jest maluczki i bezbronny.





Zachęcam Cię do pobrania mojego mini-przewodnika po Pradze, w którym znajdziesz ponad 20 opracowań najciekawszych miejsc w czeskiej stolicy ☺️
Wystarczy, że zapiszesz się na mój newsletter, a mini-przewodnik otrzymasz za darmo. Kliknij w poniższą grafikę:

Dominika Rau-Walczak test test

Z wykształcenia jestem architektką, a zawodowo spełniam się przy renowacji zabytków. Prywatnie - kocham Pragę, starą architekturę oraz święty spokój. Zapraszam Cię do mojego świata! ☺️

4 comments
  1. Dokładnie tak kojarzy mi się Słowenia – z naturą, zielenią i niesamowitymi widokami. Też jestem cywilizowanym człowiekiem, ale ja na siebie mówię „wygodna”, choć pobrudzić się, powspinać czasem też lubię. Obym tylko miała gdzie się później wykąpać w ciepłej wodzie. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *