wypadek w czechach

Mieliśmy wypadek w Czechach!

Wypadek w Czechach – jak to brzmi…

Ten wpis nie ma być tanią sensacją, czy coś w ten deseń. Po prostu chcę podzielić się z Wami moim doświadczeniem, przedstawić Wam co może się zadziać w trakcie podróży i udzielić kilku rad, które może okażą się pomocne :)

Wracaliśmy ze Słowenii. Była beznadziejna pogoda. Przejechaliśmy całą Austrię ciurkiem bez zatrzymywania się. Padało non stop. Tak bardzo ucieszyliśmy się, że przekroczyliśmy granicę Czech, że chyba trochę aż za bardzo :D poczuliśmy się, jakbyśmy byli już na swojej ziemi.

Byliśmy na drodze do Czeskiego Krumlova (wstąpić na 2 dni, przypomnieć sobie co nieco). Bardzo spontanicznie zdecydowaliśmy się podjechać do Rožmberka nad Vltavou. Tam taki ładny zamek się znajduje…

rozmberk nad vltavou
Rožmberk nad Vltavou. Źródła zdjęć: klik

Prawda, że sympatycznie?

Pewnie w deszczu wyglądałoby to wszystko trochę gorzej, no ale cóż. Nie dowiedziałam się tego. Może innym razem! :)

Zamiast tych wszystkich ładnych widoków, doświadczyłam tego:

wypadek w Czechach

Poślizg. Wylądowanie na drzewie i takie tam. Nie będę Was wtajemniczać co tam dokładnie się stało sekunda po sekundzie i dlaczego tak wyszło. Nie ma po co :-)

 

Ciekawsze jest to, co stało się krótko potem:

  • Od razu po zderzeniu z drzewem, zatrzymał się za nami Czech, wyszedł z auta, zapytał czy wszystko OK.
  • Czech był zatroskany i zadzwonił po policję (poprosiłam go o to).
  • Chwilę później zjawił się strażak – był przesympatyczny i pomógł nam pozbierać rzeczy z drogi (tak, otworzył się bagażnik i wypadły z niego nasze walizki i inne ciekawe rzeczy – wino, poduszki :D), ustawił trójkąt ostrzegawczy.
  • Strażak pomógł nam zlokalizować nas, by przekazać info naszemu ubezpieczycielowi.
  • Niedługo potem zjawiła się policja.
  • Kilku policjantów z nami porozmawiało i wszyscy bardzo przepraszali, że muszą nam dać pokutę (mandat).
  • Policjanci przekazali nam raport ze zdarzenia i niedługo potem pojechali sobie.

I teraz najlepsze:

  • Stojąc w deszczu na poboczu i czekając na lawetę bardzo wiele kierowców przejeżdżających zatrzymywało się i pytało czy pomóc.

 

To było niesamowite!

I ja się pytam: gdzie jest ta niechęć Czechów do Polaków? Bo często o tym słyszę…

To zdarzenie, którego nie żałuję! (wiadomo, mogło skończyć się gorzej, lepiej, gdyby się nie zdarzyło – ale stało się i się nie odstanie), utwierdziło mnie w przekonaniu, że Czesi to nasi bracia. Czułam od nich wsparcie poprzez samo zatrzymanie się i zapytanie się „Czy wszystko OK?”.

Nie doświadczyłam takiego wypadku w Polsce i nie wiem jak to by było u nas. W sumie jestem ciekawa (aczkolwiek nie aż tak, by chcieć wylądować na drzewie i przeżywać ten stres – jednak był!). Czy tak dużo Polaków zatrzymywałoby się i chciałoby udzielić pomocy? Może.

Wiem jedno: Czesi są super.

Ta cała sytuacja sprawiła, że mogłam też sobie trochę pogadać po czesku. I utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham ten język. Teraz tylko pluję sobie w brodę, że trochę go zaniedbałam.

 

Podróżowanie autem po Europie

To co teraz przeczytacie to już tak nawiasem, tu już nie chodzi o wypadek w Czechach akurat, ale dotyczy ogólnie podróżowania po Europie.

Zawsze wykupujcie sobie ubezpieczenie car assistance. Kosztuje to naprawdę grosze w porównaniu do tego, jaką kwotę byście musieli wyłożyć za wszystkie operacje związane z takim wydarzeniem.

My wykupiliśmy ubezpieczenie za niecałe 90 zł, co ono obejmowało?

  • laweta do 400 km
  • 2 noclegi w wybranym przez siebie miejscu
  • wypożyczenie auta do 10 dni

Policzyliśmy, że gdybyśmy za to wszystko płacili z własnej kieszeni to:

  • laweta (droga z Rybníka do Jeleniej Góry – tam zostawiliśmy auto): 19 Kč x 1 km = 19 Kč x 340 km = 6 460 Kč x 2 (ponieważ pan, który holuje auto, musi jeszcze wrócić skąd przyjechał) = 12 920 Kč = 2196 zł
  • nocleg (w Jeleniej Górze, w 3* hotelu) = 200 zł
  • wypożyczenie auta na 10 dni = 10 x 170 zł = 1 700 zł

Łącznie wszystko wyniosło: 4 096 zł.

Ładna sumka :)

  • Wiadomo, że gdybyśmy byli zmuszeni płacić z własnej kieszeni, nie wypożyczalibyśmy auta (było ono w car assistance, więc skorzystaliśmy).
  • Ubezpieczenie można kupić za 50-60 zł, w sumie sama nie wiem dlaczego nasze było za 90 zł.

Na lawetę czekaliśmy jakieś 45 min od zdarzenia. Uważam, że tempo ekspresowe. To w Polsce czeka się kilka godzin… :)

Czesi są zorganizowani. Można na nich polegać!

 


 

Ja już wypadek w Czechach mam zaliczony :D mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni.

Nikomu nie życzę takich incydentów, wiadomo. Ale bardzo mocno doradzam Wam wykupić ubezpieczenie. Zawsze jakoś lżej się podróżuje z myślą, że w razie czego, można liczyć na pomoc i przy okazji nie zbankrutować.

 

pozdrowienia

Dominika Rau-Walczak

Z wykształcenia jestem architektką, a zawodowo spełniam się przy renowacji zabytków. Prywatnie - kocham Pragę, starą architekturę oraz święty spokój. Zapraszam Cię do mojego świata! ☺️

1 comment
  1. Ojej… całe szczęście, że nic Wam się nie stało. Lepiej takich przygód nie mieć, ale cieszę się, że mogliście liczyć na pomoc Czechów. Wydaje mi się, że w Polsce nie byłoby to tak oczywiste.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *