Spływ kajakowy Rawką – moje wrażenia!

To był dla mnie wyczyn. Miało być lajtowo, a wyszło jak zwykle!

Na spływ kajakowy namówiły mnie przyjaciółki. Sama nie byłam tym jakoś szczególnie podjarana, ale stwierdziłam: „spoko, jeśli mówią, że to takie ekstra, to wchodzę w to!” Jedna z nich płynęła tą trasą rok temu, podobno to trasa dla rodzin z dziećmi… i dla emerytów. Poczułam się zachęcona. Poczułam, że mogę podołać!!

Hm.

Ogólnie to umarłam z bólu jak wróciłam do domu. Bolało mnie wszystko. A takich zdrętwiałych i na wskroś bolących ramion nigdy w życiu nie miałam. Jak to jest możliwe, że Chodakowska mi niestraszna, a kajaki mnie zabiły?

 

Ale od początku!

Dla wszystkich, co są żądni wiedzy co, jak, gdzie, za ile.

  • Dojechaliśmy do ośrodka turystycznego – Sosenka (niewinna nazwa niczego nie zwiastowała!), który znajduje się 10 km od Skierniewic (z Łodzi podróż zajęła nam równo godzinkę).
  • Wypożyczenie kajaka 2-osobowego kosztuje 60 zł.
  • Płynęliśmy rzeką Rawką. Busik podwiózł nas i kajaki do Suliszewa (również 10 km od Sosenki).
  • Dowóz z Sosenki do Suliszewa: 50 zł (to chyba cena za całego busa, niezależnie od tego, ile osób jedzie).
  • Rawka znajduje się na terenie rezerwatu przyrody. Jeśli chcemy kajakować, musimy postarać się o pozwolenie… Piszemy wniosek, zanosimy do urzędu (żadne internetowe wiadomości, wszystko musi być wydrukowane, jak za PRLu :D), czekamy max 30 dni (ach te kochane urzędy!). To jeszcze nie wszystko: od daty decyzji czekamy jeszcze 2 tygodnie, by ta się uprawomocniła. No i „już”: możemy płynąć :D Aha, złożenie wniosku kosztuje 82 zł.

 

Dla kogo spływ i dlaczego tak to przeżyłam?

To może trywialnie zabrzmi… ale trafiliśmy na moment, w którym był mega niski poziom wody w rzece. A to z kolei spowodowało, że zamiast normalnie płynąć sobie z nurtem rzeki, musieliśmy co chwilę barować się z konarami i poprzewalanymi drzewami. W rezerwacie przyrody nie można niczego ruszać. Jak się przewali drzewo – tak leży. To wszystko sprawia, że krajobrazy są niesamowite. Dawno nie widziałam tak malowniczych obrazków.

Podobno spływ jest łatwy. Nie wiem. Obiektywnie tego nie ocenię. Musiałabym jeszcze raz popłynąć, gdy będzie „normalny” poziom wody. Ale chyba na razie się nie skuszę. Na razie moje kończyny (i skóra – bo oczywiście musiałam się spalić na słońcu!) muszą odpocząć. Serio, czułam się wtedy przez kilka godzin jak Bear Grylls.

Aha. Trzeba było przenosić kajaki kilka razy – dla mnie to za ciężka sprawa, dobrze, że mąż był. Sama na pewno nie dałabym rady. Co chłop, to chłop!

 

To ja. Księżniczka. A reszta jest nieważna.

W ogóle to sobie stwierdziłam podczas tego spływu, że ja to chyba jednak księżniczka jestem. Bród jest fe, moczenie nóg w mule, utytłanie ciuchów konarami drzew, siadające ważki na ciele i spadające „nie-wiadomo-skąd” pająki na głowę – to nie moje klimaty :D Wolę cywilizację. A takie obrazki mogę oglądać zza szyby czegoś, co płynie samo, a nie za pomocą moich księżniczkowych ramion.

 


Macie może jakieś doświadczenie z kajakami? Ze spływem? W ogóle z wodą? :D





Zachęcam Cię do pobrania mojego mini-przewodnika po Pradze, w którym znajdziesz ponad 20 opracowań najciekawszych miejsc w czeskiej stolicy ☺️
Wystarczy, że zapiszesz się na mój newsletter, a mini-przewodnik otrzymasz za darmo. Kliknij w poniższą grafikę:

Dominika Rau-Walczak test test

Z wykształcenia jestem architektką, a zawodowo spełniam się przy renowacji zabytków. Prywatnie - kocham Pragę, starą architekturę oraz święty spokój. Zapraszam Cię do mojego świata! ☺️

8 comments
  1. ale narzekasz jak stara baba. Ja tam uwielbiam czysciutka wode w Rawce, wiec nie wiem o jakim brudzie piszesz. Na pewno czystsze to niz zasikane baseny . No i ta przygoda po rwącej rzece płynąc. Ale jak ktos leniwy….

    1. Cześć Asia :) może narzekałam, bo to była relacja na gorąco, pisząc miałam obolałe ręce od wiosłowania i przeciskania się przez konary. Spływ okazał się dużym wysiłkiem nie tylko dla mnie. Nie wiem czy przeczytałaś uważnie cały wpis: poziom wody na Rawce był bardzo niski, przez co w żadnym momencie rwącej rzeki nie uświadczyłam.

  2. Księżniczki też są potrzebne na świecie. :) Mnie jakoś kajaki jeszcze nie porwały na tyle, żeby na nie wsiąść. Słyszałam same dobre opinie (oprócz Twojej). Za to ostatnio od mamy słyszałam, że Rawka jest trudna na kajaki, właśnie ze względu na drzewa itp. Podobno Bzura jest łatwiejsza. :)
    Rawka jest przepiękną rzeką. Gdy byłam mała to spędzałam nad nią wakacje, ale w tej części bliżej Łowicza, niż Skierniewic. Za to, co ciekawe w Sosence byłam na pierwszej zielonej szkole w podstawówce. Do tej pory pamiętam tą wycieczkę.

    1. Co Ty mówisz! Ale przypadek :)
      Pamięta się te pierwsze wyjazdy. Pierwsze kolonie, pierwsze zielone szkoły. Co za czasy. To se nevrati :D
      Mnie te kajaki też nie porwały. Cieszę się, że popłynęłam, ale jakby ktoś mi teraz zaproponował, to raczej bym się nie zdecydowała. Jejku, jak sobie przypomnę ten ból rąk po spływie. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Autentycznie miałam wrażenie, że będzie coś nie tak z moimi mięśniami i do szpitala będę jechać.

  3. Piekne tereny, rzeczywiscie te drzewa urokliwie wygladaja. Kajaki sa wspaniale, polecam nastepnym razem (jesli taki bedzie;)) kajaczek i spokojne dryfowanie na srodku jeziora gdzies na Mazurach. A podczas upalu, zanuzenie dloni czy stop w wodzie…Bajka! Szczegolnie po tym jak ramiona sie umeczyly :) Czytajac Twoj post zrozumialam, ze lubie kajaki, ta bliskosc do tafli wody i brak czegos co buczy, wyje, napedza kajak, to jest jakies magiczne! :D

      1. hahahaha (mozesz ewentualnie ulpszyc ten plan wyplywajac wieczorem (zeby zjadly Cie komary zywcem:D) albo posmarowac sie olejkiem ( ktory splynie na kajak i wszystko bedzie sie kleic :D )

  4. Co jak co, ale w takich warunkach księżniczki zostają szybko obnażone :P Najważniejsze, że dałaś radę i już na przyszłość będziemy wiedzieć z czym to się je :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *